niedziela, 22 kwietnia 2012

Zimą na cmentarzu

Dawno nie pisałam, ale nie miałam weny. Tak to właśnie czasem bywa, że się nie chce, że brak czasu, a przede wszystkim pomysłu na ciekawą historię. Zima za pasem, ale ja chciałabym wspomnieć o zimowych odwiedzinach na cmentarzu.

Zimą zazwyczaj jest śnieg. Często przeszkadza on nam w odnajdywaniu grobów bliskich czy dalszych krewnych, szczególnie gdy płyty nagrobne są leżące. Wtedy właściwie możemy obejrzeć nagrobki pod kołderką, skądinąd pięknie wyglądające, ale nie pozwalające nam na odczytanie czegokolwiek.

Nowogródek, Białoruś

Czasem jednak śnieg staje się naszym wielkim sprzymierzeńcem i pozwala odczytać napisy, które są prawie niewidoczne o każdej innej porze roku. Podobno świetnie można wesprzeć się białą kredą właśnie na zasadzie śniegu, ale muszę przyznać, że choć wożę w samochodzie kredę, jeszcze nie stosowałam tej metody. A więc pozostaje śnieg. Ważne jest, żeby przecierać śniegiem napis tylko w jednym kierunku, tak aby mieć pewność, że śnieg pozostawiony we wgłębieniach liter nie wypadnie.

Kołomyja, cm. katolicki - przed i po "malowaniu"

Ale to tylko metoda...
Najważniejsze, żeby znaleźć takich "wariatuńciów", którzy będą "biegali" po cmentarzu w mrozie i w śniegu.

Pamiętam wyprawy z moim kolegą genealogiem Marcinem, kiedy to w 20-stopniowym mrozie, w śniegu po kolana, brodziliśmy na cmentarzach wschodniej Galicji. Po powrocie do samochodu marzliśmy, suszyliśmy się przy włączonej klimatyzacji i dopiero wtedy zaczynaliśmy czuć, że na dworze jest zimno. Na cmentarzach grzała nas radość przebywania tam i odkrywania kolejnych polskich nagrobków.
Na cmentarz wchodziliśmy razem, ale zaraz za bramą rozdzielaliśmy się na zasadzie - panowie na prawo, a panie na lewo. I zaczynaliśmy "polowanie" z aparatem w ręku i wypiekami na twarzy ;)

Stary Sambor, woj. lwowskie
Radość mąciło nam tylko znalezienie takiego nagrobka:

Bolechów, woj. stanisławowskie
                                                  ...bo to znaczyło, że któreś z nas dotarło tu wcześniej.


                                                            *                 *                 *

W zeszłym roku pierwszy w sezonie zimowym śnieg dopadł mnie właśnie na cmentarzu. Wszędzie było sucho, nikt się śniegu nie spodziewał i właściwie nikt go nie widział. Spadł tylko w jednym miejscu, w ciągu jakiś 2-3 godz. i to na chwilę - w Sokolnikach pod Lwowem i  skutecznie zasypał cmentarz. W pobliskim Lwowie dziwiono się mi, że opowiadam dyrdymały o śniegu, którego przecież nie ma. Ale był, naprawdę... uwierzcie  ;)

Sokolniki

Natomiast w tym roku trafiłam na kilka ciekawych cmentarzy na nieznanej mi bliżej Białorusi. Zachwyciłam się tamtejszymi cmentarzami, ponieważ nie spodziewałam się tylu polskich nagrobków. Oczywiście było pięknie, słonecznie, ale temperatura około -21 st. C. Przy takiej pogodzie człowiek już nie marznie, tylko zastanawia się czy kiedykolwiek było cieplej. Z jednej strony paluszki grabieją przy robieniu zdjęć, a z drugiej strony jest tak ciepło, że można chodzić bez czapki. I tyle grobów do sfotografowania ;)

W Żyrmunach w pow. lidzkim natrafiłam na cmentarz z ponad 700 polskimi nagrobkami. W Szczuczynie znalazłam pomnik polskich żołnierzy AK poległych w obronie Ziemi Szczuczyńskiej 29 kwietnia 1944 r., który bardzo mnie podbudował, a w Sudnikach niedaleko Nieświeża odnalazłam cały cmentarz poszukiwanego przeze mnie nazwiska Sudnik - Hrynkiewicz. Podaję, bo może ktoś się odezwie ;)

Żyrmuny
Szczuczyn
Sudniki

A teraz przywitamy wiosnę... ;)