środa, 8 sierpnia 2012

Śladami Mickiewicza...

Nazwisko Mickiewicza jest znane wszystkim Polakom. Wiemy, że "wielkim poetą był", że Litwini przypisują sobie pochodzenie Adasia Mickieviciusa, a tereny, z których pochodził - Nowogródczyzna leży na terenie obecnej Białorusi. Jego wiersze można lubić bądź nie, w każdym razie wszyscy uczyliśmy się jego twórczości.

Dwukrotnie byłam już na Nowogródczyźnie. Dwa razy przejeżdżałam też obok jeziora Sviciaź i skrętu na Zaosie. I dalej nie udało mi się tam skręcić, dojechać, zatrzymać. Już byłam przygotowana na wymoczenie się w Świtezi, bo upał na Białorusi ogromny, ale nie udało się :( Dostałam udaru słonecznego i cały dzień spędziłam w zaciemnionym pokoju cierpiąc na bóle głowy...

Niemniej przed ostatnim wyjazdem na Białoruś postanowiłam się trochę przygotować. Dosyć przewrotnie wprawdzie, gdyż w ramach przygotowania do wyjazdu przeczytałam książkę S. Kopra "Kobiety w życiu Mickiewicza" (polecam!).

Do kupienia choćby w Empiku ;)


Adasia M. bardzo już nie lubię, choć talentu mu nie odmawiam. Niemniej polubiłam bardzo postaci z Jego barwnego życia, jak Onufrego Pietraszkiewicza, Jasia Czeczotta czy hrabiego Puttkamera - męża Maryli z Wereszczaków. I tym śladami zaczęłam podążać...

*                    *                     *

Pierwsze "spotkanie" z Mickiewiczem było zupełnie przypadkowe. Tego dnia cały dzień spędziłam zagłębiona w księgi metrykalne, wracając zamierzałam odwiedzić jeden cmentarz - w Tracewiczach, gdzie "wypłynęło" mi interesujące mnie nazwisko. Byłam, zobaczyłam, sfotografowałam i są :)

cm. w Tracewiczach, rej. baranowicki

 Ponieważ jednak, nie lubię wracać tą samą drogą, którą przyjechałam, znalazłam sobie na mapie inną wąziutką ścieżynę, którą na pewno przejadę. Oczywiście musiałam się cofnąć, ale trafiłam do Korczowej. I wcale nie tej na granicy Polski z Ukrainą, ale do Korczowej na Białorusi.

Podjechałam na sam skraj wsi, a tam las i tablica:

Park Tuhanowiecki

Wow!!! Jestem w dawnej posiadłości Wereszczaków. Dworu wprawdzie już nie ma, ale jest jeszcze park, cichy świadek młodości Maryli Wereszczakówny. Ale mnie ten Adaś poprowadził... ;)

Maryla tam się urodziła, tam dorastała. Groby jej bliskich umiejscowione są w pobliskiej Worończy, w dawnych Tuhanowiczach, obecnej Korczowie nie ma cmentarza. Natomiast we wspomnianej Worończy jest piękny klasycystyczny kościół i duży polski cmentarz. Przy kościele znajdują się cztery XIX-wieczne groby rodziny Bułhaków, natomiast na cmentarzu znajduje się ponad 400 polskich grobów (jak tylko opracuję, będą na portalu).

Franciszek Wereszczaka


Wśród nich pochowani są Wereszczakowie Franciszek i Kazimierz - bratankowie Maryli, synowie Józefa, a sam Józef spoczywa w podziemiach kościoła. Jak podaje serwis Kresy.pl podobno na cmentarzu leżała również matka Maryli, niemniej jej grobu nie udało mi się odnaleźć.
Podobnie jak i grobu rodziców Jana Czeczotta, którzy mieszkali w niedalekich (tam wszędzie jest niedaleko) Maluszycach.

Ale do Maluszyc i tak pojechałam. Cmentarz jest zarośnięty, pełen krzaków i traw. Nie ma śladu po starych nagrobkach. Z polskich nazwisk pisanych cyrylicą znajdziemy nazwiska: Prima, Sołowij, Łukaszyk i jeden jedyny nagrobek pisany alfabetem łacińskim - grób Stanisława Cholewińskiego zmarłego w 1933 r. I dla niego właśnie warto było dojechać do Maluszyc.


Chata w Maluszycach

Wspominając jeszcze o innych postaciach współczesnych Mickiewiczowi, ze smutkiem przyjmuję wiadomość, że grób Władysława Puttkamera, męża niewiernej Maryli, nie zachował się na wileńskiej Rossie. Czyżby nie było komu o niego zadbać???


Natomiast grób Maryli zmarłej w 1863 r. nadal jest zadbany. Znajduje się w majątku Puttkamerów, w Bołciennikach k/Woronowa. Nie dotarłam tam, bo w Woronowie zastała mnie ściana deszczu skutecznie uniemożliwiająca odwiedzenie cmentarzy zarówno w Bołciennikach, jak i samym Woronowie.

Ale... co się odwlecze, to nie uciecze ;)

niedziela, 20 maja 2012

WWW.GENEALOGICZNE.PL wreszcie ruszył ;)

Zapraszam!

A ponieważ to sam początek, jeśli zauważycie Państwo jakieś niedociągnięcia, bardzo proszę o zwrócenie mi na to uwagi, za które z góry dziękuję :)


środa, 16 maja 2012

Już za chwileczkę, już za momencik...

"Już za chwileczkę, już za momencik..." Portal w poniedziałek zacznie się kręcić !!!

Mnie samej trudno w to uwierzyć po tylu miesiącach starań moich i mojego przyjaciela informatyka, ale jest wielce prawdopodobne, że w najbliższy poniedziałek 20 maja br wreszcie portal Genealogiczne.pl otworzy swoje podwoje. ;)

Na dzień dzisiejszy, kiedy to zgrywałam zdjęcia z komputera na dysk zewnętrzny okazało się, że dysponuję bazą:
  • 33 370 zdjęć nagrobków,
  • 151 cmentarzy,
  • materiałami z 4 państw,
  • mieszczącymi się na "zaledwie" 124 GB.
Cały czas przybywa materiału do opracowania, więc chyba nigdy nie będę tzw. "na czysto", ale się staram. ;) Przyjęłam normę minimum 100 zdjęć dziennie, a to daje nam już 3000 miesięcznie.


Powstała już mapa obrazująca zasięg bazy portalu Genealogiczne.pl:


Każde państwo zaznaczone jest innym kolorem. I tak mamy Polskę, Ukrainę, Białoruś i Litwę.

Dzięki mapie najdobitniej widać tzw. "białe plamy", czyli miejsca w które należy pojechać i sfotografować co trzeba ;) Oczywiście jako globalistka w tym zakresie, zdaję sobie sprawę, że wszędzie sama nie dojadę.

Zapraszam zatem do współpracy ;)

Gniezno

piątek, 11 maja 2012

Komosińscy z Raciążka

Podczas pobytu w Raciążku natknęłyśmy się na fantastyczny nagrobek, który nas zachwycił.


Nagrobek Tomasza i Franciszki małżonków Komosińskich i śp. księdza Krzysztofa Hermanowskiego, którzy w latach 1874 - 1875 zasnęli snem wiecznym. 

Tekst opisujący zmarłych jest tak fantastyczny, że należy go przytoczyć w całości. A więc słuchajcie:

 TOMASZ KOMOSIŃSKI urodzony w Płocku dn. 21.XII.1815 r., były kawalerzysta wizbołowskiej brygady Wojsk Polskich. Do roku 1851 pełnił służbę w szeregach Straży Granicznej jako starszy nadstrażnik na granicy polsko-pruskiej w ziemi płockiej na odcinku Dobrzyń n/Drwęcą, Lubicz-Dzikowo n/Wisłą. Zwolniony został w Dzikowie dn. 1 maja 1851 r. za majora Michałowskiego biletu No 1171. W roku 1856 dn. 26-V. wstąpił do Urzędu Polskiego Komitetu w Ciechocinku. Jako najstarszy kontroler miał powierzony swej pieczy nadzór nad wyrębem lasów polsko-królewskich i nad dwoma torfowiskami na pograniczu Lubicz-Dzikowo, skąd dostarczano opału do warzelni soli w Ciechocinku. W roku 1872 został powołany do Ciechocinka, gdzie pełnił nadzór w warzelniach soli i w łazienkach. W roku 1874 dn. 2-XII. zakończył swój żywot.

Wszystkiego zdradzać nie mogę, więc nie będę, w każdym razie opis żony Tomasza jest równie barwny ;)
Pamiątkę ufundował najmłodszy syn - Ignacy, emeryt.

Aby dowiedzieć się więcej zapraszam na mój portal ;)

Jeden dzień na Kujawach

Weekend majowy w tym roku był przepiękny, słoneczny i ciepły.

Nie można było go nie wykorzystać ;) Część weekendu spędzałam u wspaniałych ludzi w Toruniu. I Ania zabrała mnie na całodniową przejażdżkę, po której moja córeczka znielubiła cmentarze (na szczęście tylko na kilka dni). Byłyśmy na 6 cmentarzach w ciągu jednego dnia.

Pierwszy na ruszt poszedł Aleksandrów Kujawski. Tam trafiło dużo wagonów z przesiedleńcami z Kresów, a więc i część nazwisk na nagrobkach zdradza pochodzenie z moich ulubionych terenów.

Aleksandrów Kujawski
Zrobiłam kilkaset zdjęć, bo nie można przecież zapomnieć o zdjęciach grobów przedwojennych. Zrobiłam zdjęcia tylko do granicy kaplicy grobowej znajdującej się na środku cmentarza. Reszta - do przejrzenia i sfocenia kiedy indziej.

W drugiej kolejności Ania zawiozła nas do Ciechocinka, w którym wychowała się. Zaglądając na cmentarz odwiedziłyśmy rodzinę Ani. Dziewczyny poszły zapalić znicze, a ja uciekłam, żeby zrobić jak najwięcej zdjęć zanim moja blondyneczka znudzi się.

Ciechocinek

W Ciechocinku znajduje się dom spokojnej starości dla księży emerytów, którzy następnie są chowani na miejscowym cmentarzu. Kilkadziesiąt płyt nagrobnych księży z bliskiej i dalszej okolicy, m.in. honorowy kanonik kapituły Lwowskiej.

Zupełnie z innej strony Ciechocinka, przy drodze na Raciążek znajduje się zniszczony cmentarz ewangelicki. Zawsze mi przykro oglądać takie cmentarze, a właściwie pozostałości po nich.

Ciechocinek, cm. ewangelicki

Tyle razy słyszy się słowa ludzi, którzy "wieszają psy" na sąsiadach Polski, że nie umieją zadbać o groby.
"A kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień..."


Z Ciechocinka pojechałyśmy do Raciążka. Raciążek znajduje się na wzgórzu, naturalnym umocnieniu dla gotyckiego zamku biskupów kujawskich, z którego zostały już dostojne ruiny.
Cmentarz zadbany, z grobami mieszanki kulturowej - ludzi z dziada pradziada tam mieszkających i przybyłych zza Buga. Dodatkowo groby zmarłych z domu opieki społecznej. Często zdarza się, że bliscy tych osób nie wiedzą gdzie oni przepadli, gdzie dokonali kresu żywota, gdzie zapalić znicz na ich grobie. Wtedy zdarza się fundować groby symboliczne tym "co przepadli bez wieści", zaginęli.

Z tyłu cmentarza są resztki starych pochówków, najstarszy z 1855 roku.



W Raciążku znajduje się także fantastyczny XIX-wieczny grób Komosińskich, ale temu nagrobkowi wypada mi poświęcić osobny wpis ;)

Następnie pojechałyśmy do Nieszawy. Dziewczyny dały mi 15 minut na cmentarz, ale poszłam i zniknęłam na... 45 min. Co tam te kilka minut więcej ;) I znów na karcie znalazło się kilkaset fotografii, m.in. znajduje się tam grobowiec rodziny Noakowskich, w tym symbolicznie grób Stanisława Noakowskiego (architekt, malarz), pochowanego na cm. Powązkowskim w Warszawie.

Nieszawa

Fajna jest w Nieszawie kaplica grobowa rodziny Chmielewskich. Bizantyjska forma zbudowana jest za ogrodzeniem cmentarza. Jak wspomnieli miejscowi, spotkani na cmentarzu, podobno fundator kaplicy pokłócił się z księdzem zarządzającym cmentarzem i strzelił focha wystawiając własny, okazały grobowiec rodzinny.



A potem już ruszyłyśmy w drogę powrotną. Basia (moja córeczka) była już bardzo zadowolona z obrotu sprawy i cieszyła się na spotkanie z panem domu w Toruniu. Skręciłyśmy jednak z głównej drogi, żeby pozbierać bez do wazonu i przy okazji może znaleźć stary ewangelicki cmentarz w Otłoczynie. Niestety starego cmentarza nie znalazłyśmy. Jedynie mały, miejscowy cmentarzyk. Ale zawsze parę fotek więcej. ;)

Otłoczyn

Niestety nie udało się dotrzeć na miejsce katastrofy kolejowej, ale pamiętałyśmy o zdarzeniu i ofiarach.

*                            *                             *

Wracałyśmy spokojnie do Torunia. Po wjeździe do miasta Ania stwierdziła, że musi zajechać do sklepu, co przyjęłyśmy spokojnie. Stanęłyśmy na ulicy, na której z jednej strony wiodło ogrodzenie z (sic!) grobami za nim, a z drugiej strony z blokami. Byłyśmy przy cmentarzu św. Jerzego w Toruniu. Ania z Basią wysiadły z samochodu od strony bloków, a następnie Ania ruchem ręki: "sio!" - posłała mnie na kolejny cmentarz :D

Cmentarz jest zaskakujący!! Obok siebie leżą katolicy, ewangelicy, prawosławni. Są groby polskie, niemieckie. Po nazwiskach widać, że ludzie tu leżący przybyli z różnych stron świata. Fajnie, że jeszcze gdzieś w Polsce jest możliwy taki ekumenizm.



I kończąc zamykam bramy cmentarza przepiękną bramą...






niedziela, 22 kwietnia 2012

Zimą na cmentarzu

Dawno nie pisałam, ale nie miałam weny. Tak to właśnie czasem bywa, że się nie chce, że brak czasu, a przede wszystkim pomysłu na ciekawą historię. Zima za pasem, ale ja chciałabym wspomnieć o zimowych odwiedzinach na cmentarzu.

Zimą zazwyczaj jest śnieg. Często przeszkadza on nam w odnajdywaniu grobów bliskich czy dalszych krewnych, szczególnie gdy płyty nagrobne są leżące. Wtedy właściwie możemy obejrzeć nagrobki pod kołderką, skądinąd pięknie wyglądające, ale nie pozwalające nam na odczytanie czegokolwiek.

Nowogródek, Białoruś

Czasem jednak śnieg staje się naszym wielkim sprzymierzeńcem i pozwala odczytać napisy, które są prawie niewidoczne o każdej innej porze roku. Podobno świetnie można wesprzeć się białą kredą właśnie na zasadzie śniegu, ale muszę przyznać, że choć wożę w samochodzie kredę, jeszcze nie stosowałam tej metody. A więc pozostaje śnieg. Ważne jest, żeby przecierać śniegiem napis tylko w jednym kierunku, tak aby mieć pewność, że śnieg pozostawiony we wgłębieniach liter nie wypadnie.

Kołomyja, cm. katolicki - przed i po "malowaniu"

Ale to tylko metoda...
Najważniejsze, żeby znaleźć takich "wariatuńciów", którzy będą "biegali" po cmentarzu w mrozie i w śniegu.

Pamiętam wyprawy z moim kolegą genealogiem Marcinem, kiedy to w 20-stopniowym mrozie, w śniegu po kolana, brodziliśmy na cmentarzach wschodniej Galicji. Po powrocie do samochodu marzliśmy, suszyliśmy się przy włączonej klimatyzacji i dopiero wtedy zaczynaliśmy czuć, że na dworze jest zimno. Na cmentarzach grzała nas radość przebywania tam i odkrywania kolejnych polskich nagrobków.
Na cmentarz wchodziliśmy razem, ale zaraz za bramą rozdzielaliśmy się na zasadzie - panowie na prawo, a panie na lewo. I zaczynaliśmy "polowanie" z aparatem w ręku i wypiekami na twarzy ;)

Stary Sambor, woj. lwowskie
Radość mąciło nam tylko znalezienie takiego nagrobka:

Bolechów, woj. stanisławowskie
                                                  ...bo to znaczyło, że któreś z nas dotarło tu wcześniej.


                                                            *                 *                 *

W zeszłym roku pierwszy w sezonie zimowym śnieg dopadł mnie właśnie na cmentarzu. Wszędzie było sucho, nikt się śniegu nie spodziewał i właściwie nikt go nie widział. Spadł tylko w jednym miejscu, w ciągu jakiś 2-3 godz. i to na chwilę - w Sokolnikach pod Lwowem i  skutecznie zasypał cmentarz. W pobliskim Lwowie dziwiono się mi, że opowiadam dyrdymały o śniegu, którego przecież nie ma. Ale był, naprawdę... uwierzcie  ;)

Sokolniki

Natomiast w tym roku trafiłam na kilka ciekawych cmentarzy na nieznanej mi bliżej Białorusi. Zachwyciłam się tamtejszymi cmentarzami, ponieważ nie spodziewałam się tylu polskich nagrobków. Oczywiście było pięknie, słonecznie, ale temperatura około -21 st. C. Przy takiej pogodzie człowiek już nie marznie, tylko zastanawia się czy kiedykolwiek było cieplej. Z jednej strony paluszki grabieją przy robieniu zdjęć, a z drugiej strony jest tak ciepło, że można chodzić bez czapki. I tyle grobów do sfotografowania ;)

W Żyrmunach w pow. lidzkim natrafiłam na cmentarz z ponad 700 polskimi nagrobkami. W Szczuczynie znalazłam pomnik polskich żołnierzy AK poległych w obronie Ziemi Szczuczyńskiej 29 kwietnia 1944 r., który bardzo mnie podbudował, a w Sudnikach niedaleko Nieświeża odnalazłam cały cmentarz poszukiwanego przeze mnie nazwiska Sudnik - Hrynkiewicz. Podaję, bo może ktoś się odezwie ;)

Żyrmuny
Szczuczyn
Sudniki

A teraz przywitamy wiosnę... ;)

środa, 11 stycznia 2012

Rodzinnie...

Skoro zaczęłam już skupiać się na opowieściach rodzinnych, warto powiedzieć, że prawie w każdym większym mieście Polski (i w paru mniejszych miejscowościach) mam na cmentarzu kogoś z rodziny. Oczywiście kwestię rodziny można traktować w najróżniejszy sposób. Ci najbliższi, Ci trochę dalsi, po mieczu i po kądzieli... etc. Ja muszę przyznać, że mam rodzinę wielką i szeroką, a jak śmiał się swego czasu mój Tatuś... co druga osoba spotkana przed wojną w Warszawie to na pewno rodzina ;)

Może aż tak źle nie jest, ale jestem bardzo rodzinna i dobrze mi z tym ;)

Najstarszym moim przodkiem, którego płytę nagrobną sfotografowałam jest mój prapraprapradziadek Ludwik Szweycer, zmarły w 1935 r. w Drzazgowej Woli, pochowany w Będkowie. Jego dzieci to m.in. Ewa za mężem hr Karolowa Skarbkowa, której imię stało się przyczynkiem do nazwania kolonii Ewcin, jak również mój 3xpradziadek Wincenty Szweycer.




Ludwik Stronczyński zm. 17.7.1835 r.

W niedalekim Piotrkowie Trybunalskim leży natomiast mój praprapradziadek po kądzieli mojej Mamy - Kazimierz Stronczyński wraz ze swoją małżonką Klementyną z Bentkowskich. Kazimierza pasje mam w genach - myślę, że po nim jestem archeologiem, numizmatykiem i mam tę pasję ocalania od zapomnienia. On jako współzałożyciel i pracownik Komisji Starożytności większość swojego życia poświęcił na opracowywanie zabytków i ewidencjonowanie ich. Jego systematyka monet piastowskich do dziś nie ma sobie równych. Fajnie by było, żebym kiedyś dorównała przodkowi, bo to że go mam, to już nie moja zasługa.


Kazimierz Stronczyński zm. 10.11.1896 i Klementyna z Bentkowskich zm. 1.4.1886 r.
Kolejnym przodkiem na liście powinien być zarówno Wincenty Szweycer leżący w Rzeczycy k/Tomaszowa Mazowieckiego, jak i paru innych praprapra i prapra dziadków, ale niestety albo nie mam ich zdjęć, albo wręcz nie wiem gdzie leżą - szczególnie ze strony Taty. A więc, aby było po kolei dochodzimy do moich kolejnych 3xpradziadków. Michał i Antonilla z Wężyków Oksza - Orzechowscy leżą na warszawskich Powązkach - mam ich wspólnych z całą dużą rzeszą potomków, gdyż moja prababka - ich wnuczka była jedynaczką, a po ojcu i matce (córce Michała i Antonilli) miała mnóstwo ciotecznego rodzeństwa. I dzięki Bogu, z większością potomków tych dzieci (a było ich 31) utrzymujemy wzajemne kontakty do dnia dzisiejszego. :)



Była wspomniana córka Michała i Antonilli... otóż Zofia z Orzechowskich, za mężem Aleksym Dzik - Kożuchowskim - moi prapradziadkowie leżą wraz ze swoją córką Marią Benigną Kożuchowską 1 voto Radziszewską 2 voto Szweycerową - moją prababką, a także jej mężem, a moim pradziadkiem Januszem Szweycerem i dwoma synami obojga Zbyszkiem i Staszkiem (poległymi w Kampanii Wrześniowej 1939 r.) w Łasku.


Natomiast moi pradziadkowie od strony Taty leżą w Krzeszowicach i w Tenczynku. Wstyd się przyznać, ale nie mogę znaleźć zdjęcia z Tenczynka grobu moich pradziadków Edwarda i Heleny dd. Kluz Merklingerów. W Krzeszowicach natomiast leżą rodzice mamy mojego Taty - Maria z Piętakiewiczów i Wojciech Wykowie.



Kolejni moi pradziadkowie - Maria dd. Mochlińska i Karol Stronczyńscy leżą w kw. nr 275 na warszawskich Powązkach. W ich grobie leży ich córeczka Zosia zmarła "w kołysce" w 1905 r., są 2 groby symboliczne ich synów - jeden Władysław zginął podczas służby w RAFie w 1941 r., drugi Konstanty przeżył wojnę, ale nie wrócił już do Kraju. Zmarł w Buenos Aires.
W tym grobie od 28 grudnia 2007 roku leży też mój Tatuś, dlatego jakoś niechętnie fotografuję ten akurat grób...

Dziadkowie:

Jak to zwykle bywa mam ich dwie pary, czyli czworo ;)

Rodzice mojej Mamy leżą w Alei Zasłużonych cmentarza Miłostowskiego w Poznaniu:



Hanna ze Stronczyńskich zm. 22.7.1996 i Andrzej Szweycer zm. 11.09.1990 r.


Babcia Basia Merklingerowa zmarła również w Poznaniu, dlatego też znajduje się w niedalekiej odległości:


Barbara Merklinger z d. Wyka zm. 5.7.1997 r.
 Dziadek Stanisław Merklinger natomiast zmarł dużo wcześniej, niestety w młodym wieku i w miejscu pracy -jest pochowany w głównej alei cmentarza wojskowego w Łodzi. Zmarł 25.8.1985 r. i choć byłam wielokrotnie na jego grobie, zdjęcia nie mam.

To tyle na dziś... ciąg dalszy nastąpi, bo grobów rodzinnych jest jeszcze cała masa... w Warszawie, Opolu, Poznaniu, Krakowie, w Anglii i w innych polskich, mniejszych miejscowościach, czy wioskach.

wtorek, 10 stycznia 2012

Dwukrotnie na Służewcu

Na Służewcu w Warszawie nigdy wcześniej nie byłam. Wstyd się przyznać, bo leży tam siostra mojego Dziadzi -Janina Szweycer - Grupińska wraz ze swoim mężem Julianem.

Wybrałam się tam z moją Basią w Sylwestra, żeby trochę pofotografować i mieć nowy materiał do opracowania i z przyjemnością zauważyłam, że i na tym cmentarzu znajdują się przedwojenne nagrobki. Może to moja indolencja sprawiła, ale myślałam, że wszystkie groby na tamtejszym cmentarzu będą powojenne.



Na szczęście okazało się, że się myliłam. Jest tam całkiem sporo grobów przedwojennych, a więc właściwych dla mnie i moich poszukiwań ;)

Oczywiście, skoro wybrałyśmy się z Basią, to natychmiast zaczął intensywnie padać śnieg i o żadnym poważnym fotografowaniu nie mogło być mowy. Nie wiedziałam również, gdzie dokładnie znajduje się grób Cioci, tak więc przyniesiony przez nas znicz spoczął na grobie Dzieci Nienarodzonych (w tym i mojego Bąbelka) :)



Po Nowym Roku wybrałam się któregoś dnia z powrotem na ten cmentarz, szzcególnie że jest to cmentarz najbliższy mojemu domowi, a ja przecież "cieszę się życiem na cmentarzach" ;) Miałam zamiar odnaleźć w końcu grób Cioci i bardziej uporządkowanie pofotografować. Jak to zwykle bywa, udało się wszystko wyśmienicie. Ciocię i nie poznanego nigdy Wujka znalazłam dzięki wskazówkom Mamy:


Z historii rodzinnych wiem, że wujostwo "wystukali" siebie, siedząc w więzieniu za Komuny, za pracę niepodległościową.

W każdym razie na cmentarzu zrobiłam z 400 zdjęć, a przy okazji spotkałam pewnego miłego pana, który przestrzegł mnie przed zbytnim przebywaniem na cmentarzach, bo potem duchy zmarłych z którymi obcuję mogą mi robić dziwne i niemiłe czasem psikusy :)))